Nagła śmierć łóżeczkowa – co ją powoduje i jak jej uniknąć?
Nagła śmierć łóżeczkowa (inaczej zespół nagłego zgonu niemowląt) jest tym, czego obawiają się chyba wszyscy młodzi rodzice. Co w niej takiego strasznego? Wyobraźmy sobie sytuację, że dziecko, które na pierwszy rzut oka wydaje się zupełnie zdrowe, zasypia i już się nie budzi. Nagle, bez wyraźnej przyczyny, po prostu przestaje oddychać i umiera…
Śmierć łóżeczkowa przez długi czas była dla nas tajemnicą i tak naprawdę do dziś nie udało się znaleźć jednoznacznego wyjaśnienia dla tego zjawiska. Jednak za sprawą ogromnego postępu medycyny o nagłej śmierci łóżeczkowej wiemy coraz więcej. Dzięki temu możemy minimalizować ryzyko jej wystąpienia.
Nagła śmierć łóżeczkowa – co się za tym kryje?
Nagła śmierć łóżeczkowa (z ang. Sudden Infant Death Syndrome, SIDS) nie jest chorobą, lecz efektem zaistnienia pewnych czynników, które ostatecznie prowadzą do śmierci dziecka – nagłej i niespodziewanej.
Śmierć łóżeczkowa dotyczy dzieci na całym świecie – każdego roku w Stanach Zjednoczonych z jej powodu umiera nawet 3 500 dzieci, w Polsce ok. 180 – 200. Przeważnie występuje między 2. a 4. miesiącem życia – z każdym kolejnym ryzyko to maleje. Zagrożone SIDS są przede wszystkim wcześniaki o niskiej masie urodzeniowej. Częściej dotyczy ona też chłopców oraz jedno- i dwujajowych bliźniąt.
Zespół nagłego zgonu niemowląt stwierdza się dopiero po wykluczeniu wszystkich możliwych przyczyn śmierci dziecka.
Nagła śmierć łóżeczkowa – przyczyny
Możliwych przyczyn nagłej śmieci łóżeczkowej jest wiele. Może ona być efektem jakiś problemów zdrowotnych lub wynikać z nieprawidłowej opieki nad dzieckiem.
Do pierwszej grupy zalicza się m.in. bezdech i przewlekłe infekcje układu oddechowego, zaburzenia pracy mózgu, zaburzenia hormonalne i uwarunkowania genetyczne.
Do drugiej nieprawidłową pozycję dziecka podczas snu (pozycja na brzuszku zamiast „na wznak”), spanie z dzieckiem w łóżku lub wkładanie do jego łóżeczka poduszek, czy wreszcie przegrzewanie dziecka.
Dane statystyczne pokazują, że ryzyko nagłej śmierci łóżeczkowej jest większe u dzieci, które pochodzą z rodzin o niskim statusie społecznym, niewykształconych, borykających się z problemem alkoholowym oraz u dzieci wychowywanych przez jednego rodzica (przeważnie przez samotne matki).
„Klątwa kaszubska” – genetyczna przyczyna śmierci łóżeczkowej?
Zostało udowodnione, że prawdopodobieństwo wystąpienia nagłej śmierci łóżeczkowej jest wyższe u dzieci posiadających mutację w genie HADHA. Jest to bardzo rzadka mutacja genetyczna, która przyczynia się do wystąpienia tzw. „Klątwy kaszubskiej” – choroby genetycznej dotyczącej głownie mieszkańców Kaszub. W jej przebiegu może pojawić się hipoglikemia (obniżony poziom cukru we krwi), gorączka, wymioty, zaburzenia rytmu serca czy obniżenie napięcia mięśniowego.
Nagła śmierć łóżeczkowa – co możemy zrobić, aby jej zapobiec?
Przede wszystkim do spania układajmy dziecko na plecach, a nie na brzuchu. W ten sposób zminimalizujemy ryzyko, że maluch udusi się, wciskając twarz w materac lub poduszkę.
Zadbajmy też o to, aby materac, na którym śpi dziecko miał odpowiednią twardość – jeśli będzie zbyt miękki, maluch będzie się w niego zapadał. Zapewnijmy mu też lekkie okrycie i optymalną temperaturę w pokoju – przegrzanie sprzyja bowiem śmierci łóżeczkowej.
Dla bezpieczeństwa dobrze jest też spać z maluchem w jednym pokoju, przynajmniej aż skończy 6 miesiąc życia. Błędem będzie za to spanie z dzieckiem w jednym łóżku, szczególnie jeśli któryś z rodziców jest nałogowym palaczem lub wypił alkohol.
Bardzo przykre 🙁